poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział I - Słabość

     Nie jest kolorowo. Nie jest ani trochę kolorowo! Jest najgorzej!
Siedzę przy jednym stole z Akashim, Murasakirabą, Midorimą i co najgorsze - Aomine. Oczywiście nie jestem tu z własnej woli. Rozkazy Seijuro nie straciły ani trochę na sile. Przerażający.
- Twoja kolej, Ryouta. - jego obłąkany uśmiech przyprawia mnie o ciarki - Opowiedz nam co się z Tobą działo przez ten czas. - to, co powinno brzmieć jak koleżeńska ciekawość przybrało formę polecenia. Głośno westchnąłem upijając kolejny łyk sake. Nienawidzę sake.
- Po moim ostatnim meczu wyjechałem z Japonii na szkolenia lotnicze do Stanów Zjednoczonych - bujnąłem się na krześle patrząc w pokryte gwiazdami niebo. Tak nawiasem mówiąc fajny pomysł z weselem na świeżym powietrzu.. - Udało mi się je zakończyć z dobrym wynikiem i rekomendacją, dzięki czemu przydzielono mnie do lotnictwa wojskowego. Jednak długo tam nie zagrzałem miejsca. Przenieśli mnie do linii lotniczych japońskiego rządu - uśmiechnąłem się szeroko. Byłem dumny z moich osiągnięć -  Jestem oficjalnym pilotem premiera. W między czasie dalej sprzedaję moją piękną buźkę - zaśmiałem się i wyciągnąłem paczkę papierosów
- Jeśli chcesz niszczyć siebie tym gównem to twoja sprawa - Midorima poprawił okulary i spojrzał na mnie spod byka - Ale nie skazuj niewinnych ludzi na tak bolesną śmierć
- Masz rację - schowałem moje kochane Marlboro z powrotem do kieszeni. Wymusiłem uśmiech. Chce mi się palić i napić czegoś lepszego niż to ohydne sake. Jednak boję się wstać od stołu. Boję się tego czerwonowłosego psychopaty siedzącego tuż przede mną - Wybacz Midorima
- C-Co.. - wszyscy spojrzeli na mnie jak ciele w malowane wrota a zielonowłosy miał szeroko otwarte usta. Co z nimi nie tak? - Jak mnie nazwałeś? - he? Pokolenie cudów? Chyba skończonych idiotów..
- Chyba nie zapomniałem nazwiska przez tą długą rozłąkę? - kilka razy zatrzepotałem rzęsami. Wsparłem się na łokciach i ułożyłem głowę na złożonych dłoniach
- Gdzie te Twoje idiotyczne "cchi"? - odrętwiałem. Czy ON może do mnie nie mówić? Czy On może na mnie nie patrzeć?!
- Ludzie się zmieniają - warknąłem nawet nie zaszczycając go moim zajebistym spojrzeniem - Wyrosłem z, jak to pięknie ująłeś, idiotycznych nawyków. Zresztą nie tylko z tego - przechyliłem kieliszek. Boże co za paskudztwo!
- Ryouta! - zbawienie! Jestem w niebie! Ratuj mnie senpai!
- Słucham Yukio? - odwróciłem głowę w jego stronę. Cholera. Musiał! Musiał stać akurat za Aomine, który teraz już nie wpatrywał się we mnie a w swoje dłonie kurczowo zaciskane w pięści.
- W barku podają whisky, więc pomyślałem.. - wstałem gwałtownie patrząc błagalnie na Akashiego
- Bardzo miło było znowu porozmawiać z Wami - przerwałem na moment, gdy z trudem wymówiłem ostatnie słowo - Jednak teraz muszę już Was opuścić. Nie masz mi tego za złe, prawda Akashi?
- Skądże Ryouta - uśmiechnął się do mnie pobłażliwie i kiwnął dłonią dając mi pozwolenie do oddalenia się. Ledwo powstrzymałem atak szaleńczego pisku radości. Jednak musiałem wyładować to na Kasamatsu. Konkretnie na jego szyi, na której zawisłem śmiejąc się jak idiota.
- Puszczaj mnie Ryouta! - odepchnął mnie a ja zrobiłem minkę zbitego psiaka. Jest taki okrutny!
- Uratowałeś mnie Yukio! Nie wiem jak Ci się odwdzięczyć! - usiedliśmy przy barku a błękitnooki zamówił dwie szklanki whisky z lodem.
- Coś się wymyśli, idioto - uśmiechnął się wręcz prowokacyjnie. Nie pozostałem mu dłużny. Czemu on do cholery nie jest gejem?! Drogi Buddo czemu?! Naszą rozmowę przerwał dźwięk przychodzącego połączenia. Kasamatsu sięgnął po telefon - Wybacz. Jeden z Twoich pracodawców - kiwnąłem głową na znak zgody i pomachałem mu paczką papierosów przed twarzą. Przytaknął ze zrozumieniem, rozmawiając już w nieznanym mi języku. A znałem ich sześć!
Wstałem i odszedłem od bawiących się w najlepsze gości.
Oparłem się o jedno z drzew. Odpaliłem fajkę mocno zaciągając się dymem. Po chwili wypuściłem szarą chmurę.
- Oj, Kise! - Aomine?! Co on tu.. Poczułem jego palce mocno zaciskające się na moich ramionach. Z ogromną siłą przyciskał mnie do pnia. Jego wzrok.. Przeszywał mnie na wskroś i przyprawiał o dreszcze. Taki dziki, nieokiełznany. Taki idealny. Mój ideał. Co ja chrzanie?! On jest.. On jest..
- Idioto! Puszczaj mnie! - próbowałem się wyrwać jednak był silniejszy. W końcu jest policjantem.
- Zamknij się - warknął a po moich plecach spłynęła strużka zimnego potu. Jego bliskość była dla mnie nie do zniesienia - Muszę coś sprawdzić do cholery więc z łaski swojej nie sprawiaj problemów!
- Nie rozkazuj mi! Myślisz, że kim Ty jesteś, że będziesz mi.. - wypuściłem papierosa z dłoni. Nie dane mi było dokończyć. Nie dał mi dokończyć. Jego usta nie dały mi dokończyć! Co on wyprawia?! Myśli, że będzie grał mi na uczuciach? Niech spieprza! Próbuję się wyrwać. Bezskutecznie. Cholera.. Ale dobrze całuję. Cholera.. Zrzucę to na alkohol, głupotę bądź sentyment.. Ale teraz nie mogę się powstrzymać. Oddałem pocałunek. Aomine tylko się tym nakręcił i jego usta stały się bardziej agresywne. Tyle o tym marzyłem.. Tyle czasu..

Kocham Cię, Aominecchi!

Zacisnąłem pięści. Ugryzłem go w język. Syknął z bólu i uwolnił moje usta.
- Odpierdol się ode mnie zboczeńcu! - krzyknąłem starając się aby do oczu nie napłynęły łzy. Jak mogłem się zapomnieć. Jak mogłem pozwolić na takie coś! Po tym co mi zrobił.. Skurwiel!
- Kise - jego oczy były dziwnie zamglone. Głos przyjemnie łaskotał mój zmysł słuchu. Przybliżył ponownie twarz do mojej. Gwałtownie odwróciłem głowę. Mój błąd.
Jego oddech parzył moją skórą. Nie siląc się na delikatność wpił się w moją szyję. Nie rozumiem. Nie chcę tego, jednak nie jestem w stanie nic zrobić. Do oczu napłynęły mi łzy. nie mogłem ich zatrzymać.
- Aomine, proszę - przerwał pieszczotę, gdy usłyszał jak żałosny jest mój głos. Prawie tak żałosny jak ja w tym momencie - przestań. Nie baw się mną do cholery! - puścił mnie. W końcu mogłem rozmasować ramiona. Nie patrzyłem na niego. Byłem wściekły. Głównie na siebie. Pozwoliłem sobie na chwilę słabości. Jak mogłem do tego dopuścić.
- Kise, ja..
- Ryouta! Gdzieś Ty znowu polazł matole?! - przystanął z wrażenia. Nie dziwie mu się. W końcu byłem sam na sam z Aomine. Dodatkowo wyglądam jak siedem nieszczęść. Zapłakane siedem nieszczęść - Ryouta? - podszedł powoli do mnie, aby po chwili spojrzeć z mordem w oczach na Daikiego - Co mu zrobiłeś? - nie spodziewałem się, że chwyci go za kołnierz. Cholera. Działaj, Kise!
- Yukio przestań! - złapałem go za nadgarstek starając odciągnąć od równie rozwścieczonego granatowookiego - Yukio proszę! Chodźmy już! Yukio! - nie reagował. Nigdy nie był tak zdenerwowany - Zabierz mnie stąd, proszę - szepnąłem ledwo powstrzymując kolejny atak łez. Dopiero wtedy przeniósł na mnie wzrok. Poczułem uścisk na nadgarstku i mocne szarpnięcie. Posłusznie poszedłem za nim. Skręcało mnie w środku aby odwrócić się i zobaczyć minę ciemnoskórego chłopaka. Jednak tym razem byłem silny. Obiecałem sobie, że już tak zostanie.
- Wsiadaj - otworzył mi drzwi taksówki. W końcu oboje piliśmy. Bez słowa zająłem miejsce. Usiadł obok mnie uporczywie wpatrując się w okno. Moje powieki stały się ciężkie. Chyba nie powinienem pić tej cholernej sake. Nie dzieje się ze mną najlepiej po niej..
Ramię Kasamatsu, mimo, że jest tak nisko, teraz wydaje się strasznie wygodne..

Co jest? Jestem.. W powietrzu? Gdzie jestem? Potarłem powieki i uniosłem wzrok.
- Yukio! - pisnąłem jak podniecona nastolatka przez co on zaskoczony spojrzał na mnie. Pokręcił z dezaprobatą głową. Położył mnie na miękkim łóżku.
- Dobranoc, Ryouta - pogładził mnie po włosach i odwrócił się z zamiarem wyjścia z mojego pokoju. od kiedy on taki czuły i delikatny? Nie puszczę Cię, Kasamatsu..
- Poczekaj.. - chwyciłem materiał jego czarnej koszuli - Proszę.. Zostań ze mną, senpai. Chociaż chwilę. - odwrócił głowę starając się ukryć rumieńce, które na szczęście udało mi się zobaczyć. Poluzował krawat i usiadł na łóżku. Oparł się plecami o ścianę zamykając przy tym oczy.
Uśmiechnąłem się i ułożyłem na boku wpatrując się w jego spokojną twarz.
Nie mogłem pozbyć się jednak tego cholernego uczucia.. Mimo, że starałem się tego pozbyć, nie mogłem wyrzucić z głowy myśli, że chciałbym aby miejsce obok mnie zajmował ktoś zupełnie inny.
Jestem idiotą.




// Pierwszy rozdział jest! Jak się podoba? Proszę: komentujcie, wyrażajcie swoją opinię. To bardzo pomaga w dalszym pisaniu oraz motywuje do pracy!


6 komentarzy:

  1. Jak napisałaś, że lubisz AoKise i KasaKise to miałam, co do tego mieszane uczucia:) AoKise tak średnio lubią (czytam kilka, bo jest tego najwięcej i nie czytając nic z tego to właściwie musiałabym czytać, co któreś opowiadanie), ale moje serce krwawi, dlaczego to nie jest KasaKise:P Po prostu kocham ten paring:) Kise i jego najukochańszy senpai :) Aomine osobiście paruje zawsze (na razie może kiedyś spróbuje z kimś innym, ale to się kiedyś zobaczy) z Kagamim. Te dwa debile tak do siebie pasują :]
    Dlatego błagam niech mimo starań Aomine to na końcu pojawi się para Kasamatsu x Kise XD tą będę skakać z radości. W końcu skoro Yukio wytrzymuje z Ryoutą tyle czasu i jego zachowanie to musi, bo kochać:) nie ma innej opcji.
    Będzie to pierwsze trochę dłuższe opowiadanie gdzie wystąpi ta para, jako jedna z główniejszych:) bardzo mało jest tej pary i jak już to są to krótkie jednopartówki lub jako para epizodyczna. Więc mam wielką prośbę abyś tak to zakończyła:)
    Ogólnie styl pisania mi się podoba, jest prosty i zrozumiały dla czytelnika (nawet takiego, który czyta to wykończony po dniu nauki). Cała historia wydaje się jedną wielką niewiadoma i nie mogę sobie wyobrazić, co będzie dalej i mam nadzieje, że mnie jeszcze nie jednym zaskoczysz. Ile planujesz rozdziałów i jak często zamierzasz wrzucać rozdziały?
    Życzę wielkiej weny i czekam na następny rozdział XD
    PS. Zapraszam do mnie http://kesshite-akirameru.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. wybacz, ale właśnie mój ukochany paring to AoKise ; ( nie mogę więc spełnić Twojej prośby.. tak też uważam, że Aomine pasuje do Kagamiego, dlatego nie odrzucam tej pary w żadnym wypadku ;D
    w opowiadaniu pojawi się dużo wątków KasaKise, ale jednak (jak juz sama nazwa wskazuje) jest to AoKise
    też przeszukałam cały internet i baaardzo mało jest KasaKise przez co moje serce krwawi T.T
    dziękuję za wszystkie komplementy!
    aktualnie zaczęłam ferie więc napiszę kilka rozdziałów, pewnie jeszcze dziś dodam rozdział II, a ile ich będzie - jest to niewiadoma nawet dla mnie.
    dziękuję!
    już odwiedzam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero później zdałam sobie sprawę na adres bloga. Moje serce krwawi T-T dlaczego? Ja proszę wiele słodkich momentów KasaKise, które chociaż trochę ukoją mój ból. Skoro mówią do siebie po imieniu to mogłoby coś z tego być:) w końcu w Japonii imieniem zwracamy się do naprawdę bliskiej osoby, rodziny lub partnerów

      Usuń
    2. O ile nie masz skończonego opowiadania to wszystko jeszcze można zmienić :)

      Usuń
    3. wiem wiem wlasnie co do tego imienia ;D zrobilam to z premedytacja hihi
      przykro mi, jestem zagorzala fanka aokise, jednakze (!) mam zamiar zalozyc innego bloga z wieloma opowiadaniami z KnB i na pewno bedzie tam kasakisiak, juz nawet mam fabule! wpierw jednak musze skonczyc przynajmniej dwa z moich pieciu (!) blogow

      Usuń
  3. wow xD świetne :3 biedny Kisiak i taki opiekuńczy Kasamtsu :D co będzie dalej? co będzie dalej?!
    dobra ide czytać dalej xD

    OdpowiedzUsuń