czwartek, 1 stycznia 2015

Prolog

     Zdejmuję duże, czarne słuchawki. Przyciskam różnej wielkości kolorowe guziki. Ściągam z głowy biało-granatową czapkę, po czym mocno przyciskam ją do piersi. Okulary, które do tej pory znajdowały się na moim prostym nosie przewieszam przez jedną z kieszeni śnieżnej koszuli. Wstaję z cholernie wygodnego fotela przeciągając się. Wychodzę z kabiny dziękując za wspólny lot.
Owszem - spełniłem swoje marzenie. Zostałem pilotem. I to nie byle jakim! Prywatnym pilotem japońskiego rządu!
Kłaniam się nisko przed prezydentem w geście pożegnania. Nareszcie koniec tych uprzejmości. Ziewam przeczesując dłonią moje piękne, złote włosy aby po chwili ponownie schować je pod czapką. Załatwiam wszystkie formalności na lotnisku. Na odchodne zalotnie puszczam perskie oko do młodziutkiej recepcjonistki. Ależ ze mnie szmata..
Przerzuciłem ciemną marynarkę przez ramię. Odpaliłem pierwszego papierosa od bitych dwunastu godzin. Dwunastu! Swoją drogą jestem strasznie zmęczony..
- Ryouta! - pełne nienawiści warknięcie mojego imienia może dochodzić tylko z jednych, zapewne wykrzywionych w grymasie ust
- Yukio! - wręcz podbiegłem do opierającego się o czarne audi, należące do mnie tak nawiasem mówiąc, mężczyznę. On niestety nie należy do mnie. Objąłem ramieniem jego szyję dłonią roztrzepując szorstkie, krótkie włosy a w drugiej wciąż trzymając Marlboro Westa - Tęskniłeś?
- Chciałbyś żółtodziobie! - nic się nie zmienił od czasów liceum. Dalej jest surowy, agresywny i wymagający. Dalej jest moim najlepszym przyjacielem, mimo, że mamy już za sobą wiele sprzeczek nigdy mnie nie opuścił.Ściska mnie w sercu, gdy nieświadomie porównuje go do chłopaka, który w czasach gimnazjalnych zajmował miejsce Kasamatsu.
- Jestem wykończony! - jęknąłem cierpiętniczo i idąc śladem ciemnowłosego wsiadłem do samochodu - Nie zaplanowałeś mi nic na weekend, prawda? Prawda? - jeśli tak to oficjalnie przysięgam: otwieram drzwi i skaczę wprost na jezdnie! Co z tego, że jeszcze nie ruszyliśmy..
- Najbliższą sesję masz pod koniec następnego tygodnia. Zdążysz odpocząć - a no racja! Zapomniałem wspomnieć, że Kasamatsu od czterech lat pełni funkcję mojego asystenta. Jest w tym najlepszy! Skrupulatny, punktualny, stanowczy oraz bardzo ma bardzo duży wpływ na moją osobę. Mój senpai jest niezastąpiony!
- Cudownie.. - mruknąłem przeciągając się na tyle ile pozwoliła mi klaustrofobiczna przestrzeń. Nie to co w luksusowym, rządowym samolocie.. - Chyba muszę wymienić twarde fotele.. Albo auto.. - Yukio skomentował to wrogim pomrukiem. Jak dziki kot! Nienawidził sposobu w jaki wydawałem pieniądze. Właśnie dla tej możliwości nie porzuciłem pracy w modelingu. Byłbym skończonym kretynem! Mam dwie bardzo dobrze płatne prace, więc czemu miałbym żyć jak asceta? Ciężko na nie zapracowałem. Nie widzę problemu w przepychu.
Wjeżdżamy na wyłożony szarą kostką podjazd. Sam wybierałem! Idealnie pasuje do mojego modernistycznego mieszkanka.. No dobra.. Willi.
Praktycznie wszystkie ściany wykonane są ze szkła. Uwielbiam tu wracać. Wyłączam alarm. Wchodząc do środka za pomocą pilota unoszę rolety dzięki czemu salon rozświetla się promieniami słonecznymi. Z głośnym westchnieniem ulgi rzucam się na białą, skórzana kanapę.
- Masz sporo zaległej poczty.. - Kasamatsu oparł się o mebel siadając na drewnianej, oczywiście jasnej podłodze.
- Proszę, posegreguj - mruknąłem i zakryłem ramieniem oczy
- List - rzucił coś na mój idealny tors
- Co z tego.. - strzepnąłem go z siebie i przekręciłem się na bok - Potem przeczytam.. Albo i nie..
- Skoro nie obchodzi Cie, co napisał w nim Kuroko.. - momentalnie zerwałem się obijając przy tym moje seksowne pośladki. Chwilę zajęło mi zlokalizowanie koperty.
- Kurokocchi - wyrwało mi się przez co zachichotałem. Już dawno wyrosłem z tego dziwnego nawyku dodawania "cchi" do nazwisk osób, które szanowałem. Co za głupota.. Ostrożnie rozdarłem papier - Yukio - zrobiłem słodką minę mrugając do niego zalotnie. Nawet zimny senpai nie oprze się moim topazowym oczom! - Może wiesz, gdzie podziały się moje okulary? - tak. Kise Ryouta również się starzeje a co za tym idzie, jego wzrok również. Ciekawe czy potrafiłbym skopiować coś na boisku..
- Jestem Twoim asystentem, nie służącym! - burknął i ponownie zajął miejsce obok mnie wyręczając mi przy tym czarne oprawki. Zerknął przez moje ramie. Ciekawska menda.. - Tak jak myślałem - spojrzałem na niego nieco zbity z tropu - Także otrzymałem podobny list - moja natura dziecka dłużej nie wytrzymała. Podekscytowany śledziłem każdą starannie napisaną linijkę. Z każdym, kolejnym zdaniem szczęka opadała mi coraz niżej
- Kuroko.. Kuroko się żeni.. Kuroko się żeni i to na dodatek z Momoi.. A ja mam być druhną.. Że jak do cholery?!

*  *  *  *  *

- Yukio! Spóźnimy się! - jęknąłem żałośnie wydymając policzki
- Przypominam, że stanie się to właśnie przez Ciebie Ryouta! - ostro zahamował przez co prawie uderzyłem moją piękną twarzą w przednią szybę. Głupi senpai.. - To Ty od rana stroisz się jakbyś to właśnie Ty miał brać ślub! Nawet twoja orientacja Cię nie usprawiedliwia do cholery w robieniu paznokci!
- Ja tymi dłońmi pracuję! - założyłem ramiona na piersi, niby przypadkiem ukazując mu gładka skórę na moich rękach i idealnie przypiłowane pazurki
- Wypierdalaj..
- Że co proszę?!
- Wypierdalaj z auta! Jesteśmy na miejscu! - chyba go zwolnię. Na pewno to zrobię.. - A prezent? - serce stanęło mi, gdy uświadomiłem sobie, że zapomniałem. Nie pierwszy raz no ale akurat dzisiaj.. - Idiota - westchnął i sięgnął do schowka w desce rozdzielczej. Wyjął z niego małe, błękitne pudełeczko obwiązane różową wstążką. Kłamałem. Nigdy go nie zwolnię. Chyba bym umarł bez niego.
Powoli, z gracją oczywistą dla modela wysiadłem z samochodu. Poprawiłem czarny krawat oraz tego samego koloru uniform pilota. Założyłem ten na specjalne loty lub ceremonie państwowe a na piersi błyszczą mi wszystkie odznaki. Ślub Kuroko jest równie ważny. A nawet bardziej! Dumnie wyprostowałem się zakładając czapkę. Jakieś kobiety zapiszczały moją godność. Wnioskując po huku, któraś pewnie zemdlała.. Normalka! W końcu stoi tu cudowny Kise Ryouta! Klękajcie narody. A najlepiej przystojni mężczyźni..
- Ślub się nie zaczął a już policja? Potrafią imprezować.. - co ten Kasamatsu wygaduje? Jaka znowu policja? Spojrzałem w tą sama stronę co i on. Cholerny grom z jasnego nieba.
- Yukio zabierz mnie stąd - nie chciałem aby mój głos zabrzmiał tak żałośnie. Cholera! Ale jak mam być spokojny gdy przede mną stoi radiowóz? Nie, nie jestem dilerem narkotyków. Nie o to chodzi. Na rzeczy jest o wiele grubsza sprawa - On tu jest. Nie chce tu być. Nie jestem gotowy..
- Debilu! - jednym, sprawnym ruchem przycisnął mnie do drzewa. Skąd w tym przykurczu tyle siły? Narwaniec pogniecie mi koszule - Masz prawie dwadzieścia sześć lat! To wydarzyło się dziesięć lat temu! Ostatni raz widziałeś go podczas naszego meczu o Puchar Wielkich Nacji, czyli cholerne siedem lat! A Ty mi mówisz, że nadal nie jesteś gotowy? - puścił mnie i gdyby przede mną nie stał Kasamatsu, powiedziałbym, że patrzy na mnie ze współczuciem i pewnego rodzaju smutkiem - Ryouta, wierzę w Ciebie. Jak zawsze.
- Dziękuję Yukio - położyłem mu dłoń na ramieniu i uśmiechnąłem się delikatnie - Złapmy się po ceremonii! - nie czekając na jego, na pewno twierdzącą, odpowiedź ruszyłem w tłum. Niekontrolowanie rozglądałem się na wszystkie strony w poszukiwaniu ciemno granatowych włosów. Nigdzie go nie widzę. Boże co za ulga.. Muszę przestać zachowywać się jak nastolatka.
- Kuroko! - krzyknąłem może trochę za głośno i żywo pomachałem w jego stronę
- Kise-kun - skinął głową w geście powitania. Jak zawsze spokojny i opanowany. Z lekkim uśmiechem wskazał na miejsce po jego prawicy. Stoi już tam Kagami. W stroju strażaka! Jak on seksownie w tym wygląda! Kiwam głową w jego stronę i z należytą zajebistością idę w ich kierunku. Oczywiście świat musi mnie nienawidzić. Nie ogarnia cudowności mojej osoby więc robi wszystko mi na przekór. Kontynuując - gdy tak kroczyłem jakby po wybiegu nie zauważyłem zadartego materiału czerwonej wykładziny ułożonej na wiosennej trawce. Już miałem uszkodzić, kolejny raz tego dnia, moją piękną buźkę pod nogami Pana Młodego, gdy czyjeś duże, silne ręce złapały moje ramiona. Uniosłem głowę na wybawiciela.

- Kise! Ty blond cioto! - po raz kolejny wsadził piłkę w obręcz - Nigdy mnie nie pokonasz. Jedynym, który może mnie pokonać jestem ja sam!
- Oj, Aominecchi nie bądź taki zakochany w sobie! - wydąłem policzki ponownie starając się przez niego przejść
- Bezsensu - stanął wpatrując się we mnie tymi cudownymi, ciemnymi oczami - Gra z Tobą jest bezsensu. Jesteś beznadziejny. Nigdy mi nie dorównasz. Po cholerę próbujesz?
- Wierzę - zacisnąłem pięści i schowałem twarz za lekko mokrą od poru grzywką - Wierzę, że jak uda mi się Ciebie pokonać docenisz mnie. Gdy wygram zaakceptujesz mnie i moje uczucia względem Ciebie..
- Kise.. Co Ty..
- Kocham cię Aominecchi! - wypaliłem na jednym tchu nie dając mu skończyć. Musiałem to z siebie wyrzucić. Tyle czasu to w sobie tłamsiłem. Rozrywało mnie to od środka.
Jednak coś sprawiło, że moje serce rozpadło się. Na miliony, małych kawałków. Na zawsze.
Szyderczy śmiech. Śmiech należący do Aomine.

Patrzyliśmy na siebie. Nie potrafiłem odczytać wyrazu jego twarzy.
Chyba dojrzałem do tego. Chyba minęło mi. Chyba pozbierałem się. Chyba nic dla mnie nie znaczy.
- Zostaw mnie - warknąłem. Głos był jeszcze zimniejszy niż oczekiwałem. Uderzenie w jego dłonie mocniejsze niż zamierzałem. Wyprostowałem się i jakby nic nigdy się nie wydarzyło stanąłem obok niego.
Cała trójka prezentowała się wyjątkowo. W końcu staliśmy w mundurach przyciskając do torsu nakrycie głowy. Nie mogłem skupić się na pięknie wyglądającej Momoi ani na całej ceremonii.
Rozpraszał mnie natarczywy wzrok stojącego obok mężczyzny.
To nie wróci. Nie czuję już nic.
Jesteś dla mnie nikim, Aomine.







// Witam! Moja pierwsza przygoda z yaoi! Tak kocham Kuroko no Basuke i oczywiście pary AoKise i KasaKise, że nie mogłam się powtrzymac przed napisaniem tego opowiadania.
Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Całokształt bloga jest w wielkiej rozsypce. Dalej nie ogarniam blogspota.

6 komentarzy:

  1. Bardzo dobry wpis.
    Mam nadzieję, że kolejny ukaże się jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Natrafiłam na twój blog przypadkiem ale dzięki tobie ciągle się uśmiechałam kiedy czytałam notkę .
    Zamierzam zebrać się później i przeczytać twój blog o hinacie( lubię ją :D )
    życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. blog na blogspocie mam już niestety usunięty.. problemy miałam gdyż nie chciał się otworzyć ;c
      mam trzy na onecie o Hinacie, jakbyś chciała daj znać ; )

      dziękuję za miłe słowa! pisałam czasem pół żartem pół serio :D

      Usuń
  3. o jacie, o mamusiu, to jest świetne :D i przyjemnie się czyta :3 dobra czytam dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie marudź tylko nakurwiaj kolejny wpis.

    OdpowiedzUsuń